Kasia Tusk opublikowała na Instagramie obszerny post, w którym opisała historię wykorzystania w reklamie zdjęcia jej autorstwa, bez jej wiedzy i zgody. Dowiedz się, jak skończyła się ta historia.
Córka byłego premiera jest jedną z najpopularniejszych internetowych influencerek. Jej posty mają wielkie zasięgi, więc nic dziwnego, że Kasia Tusk często współpracuje z różnymi firmami, w tym markami modowymi.
Kasia Tusk i Zara
Jednak niedawno celebrytka odkryła, że jedno z jej zdjęć zostało wykorzystane bez jej wiedzy na stronie internetowej Zara Home. Tusk opisała na swoim profilu na Instagramie, co się stało, gdy postanowiła nagłośnić tę sprawę:
„Następnego dnia po opublikowaniu ostatniego postu miałam sporo spraw na głowie, a że nie jestem typem pieniacza (chyba), to nie zerwałam się z łóżka skoro świt, aby pisać pozew. Nie byłam zresztą zachwycona perspektywą długiej sądowej batalii o jedno zdjęcie okna. Niestety parę razy miałam już okazję przekonać się, że uczestnictwo w rozprawach nie należy do przyjemności (pozdrawiam tabloidy). Jak gdyby nigdy nic wyszłam więc z samego rana z domu, aby z córką pod pachą i Portosem ciągnącym niczym audi R8, zrobić zakupy. Telefon jak zwykle zadzwonił wtedy, gdy Portos obszczekiwał śmietnik, a ja próbowałam zapłacić za zakupy, jednocześnie powstrzymując córkę przed ściągnięciem bananów z lady straganu. Przeszło mi przez myśl, żeby nawet nie odbierać, ale że mógł to być kurier z ważną paczką (który, jak wiadomo, zawsze przychodzi wtedy, gdy akurat wyjdziesz z domu na siedem minut), więc zaciskając zęby, sięgnęłam po telefon. Ale to nie był kurier, tylko Zara Home” – zaczęła Kasia Tusk.
Okazało się, że zanim podjęła jeszcze kroki prawne, modowa sieciówka sama postanowiła się z nią skontaktować. Jak czytamy dalej:
„Nie planowałam wcześniej tej rozmowy, a właściwie w ogóle nie spodziewałam się, że taki gigant odezwie się do mnie jako pierwszy, ale wiedziałam, że czego bym nie usłyszała, nie powinnam całej tej sprawy zlekceważyć. Mam oczywiście tę komfortową sytuację, że zdjęcia nie są moim jedynym źródłem dochodu, ale skoro już wywołałam tę burzę, to chociażby ze względu na innych autorów powinnam spróbować postawić na swoim. Powiedziałam więc, że dziękuję za telefon i zastanowię się, jak można by naprawić tę sytuację”.
W końcu Kasia Tusk zdecydowała, że pieniądze, których mogłaby ewentualnie zażądać od Zary, przeznaczy na pomoc innym.
„Razem z prawnikami obiektywnie podeszliśmy do tematu. Ustaliliśmy, jakiej kwoty mogłabym się domagać w razie procesu, przyjęliśmy optymistyczny wariant, że go wygrywam i z takim założeniem oddzwoniłam do Zary, proponując, aby sfinansowali pomoc tej wartości dla dwóch chorych dziewczynek. […]”.
Szczęśliwy finał historii
Okazało się, że firma przystała na warunki celebrytki:
„[…] Przedstawiciel Zary podziękował mi za takie podejście i dodał, że są gotowi „zaokrąglić” zaproponowaną kwotę. Zostałam poproszona o jej nie ujawnianie i przystałam na ten warunek. Mogę Was tylko zapewnić, że było to raczej jedno z droższych zdjęć okien. Wybaczcie mi tę dyskrecję, niektóre z Was może uznają, że byłam za miękka, bo z moich ust również padło słowo „dziękuję” ale dla mnie najważniejsze jest to, że finał tej całej „afery” ze świątecznym wystrojem jest taki, że ktoś będzie miał chociaż ciut fajniejsze Boże Narodzenie” – kończy wpis Kasia Tusk.