Hanka Bielicka kojarzy nam się z kapeluszami i zachrypniętymi monologami, które śmieszyły nas do łez. Jednak za fasadą humoru aktorka skrywała wiele dramatów i tajemnic.
Hanka Bielicka miała być niemową
Już same urodziny gwiazdy odbyły się w niezwykłych okolicznościach. Był rok 1915, państwo Bieliccy uciekali przed ofensywą na wschód. W Kononowce koło Połtawy zatrzymał ich jednak poród – właśnie rodziła się Anna Weronika Bielicka. Podobno urodziła się w trzech czepkach, co zwiastowało noworodkowi bardzo ciekawe życie. Jej przyjście na świat zatrzymało rodzinę na terenie dzisiejszej Ukrainy aż do końca I wojny światowej. Rodzice martwili się małą Hanią, która mimo, że miała już 3 lata wcale nie mówiła. Przemówiła ponoć po przyjeździe do Łomży, na widok swojego przystojnego kuzyna i od tej pory… nie przestawała trajkotać. Z urodzinami aktorki wiąże się jeszcze jedna anegdota – w pewnym momencie Bielicka ujęła sobie 10 lat, co nie było trudne w zawierusze wojennej. Potem, kiedy starała się o emeryturę z trudem udało jej się to odkręcić
Miał być Paryż, było Wilno
Rodzice bardzo dbali o wykształcenie córki – Hanka Bielicka grała na instrumentach, uczyła się języków, należała do wielu organizacji. Jeszcze przed II Wojną Światową ukończyła romanistykę i Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Warszawie. Miała jechać na stypendium do Paryża, ale ojciec namówił ją na Wilno. To uratowało ją przed zsyłką do Kazachstanu, gdzie zesłano całą jej rodzinę. Bielicka przez cały okres wojenny grała w teatrach i kabaretach Wilna – aktorstwo było jej sposobem na odreagowanie rodzinnych tragedii.
Hanka Bielicka na scenie, czyli „Zabierzcie tego krokodyla!”
Po wojnie Bielicka grała w teatrach polskich: najpierw w Białymstoku, potem w Łodzi, w końcu w Warszawie. Całe życie marzyła o rolach dramatycznych, ale już na studiach usłyszała, że będzie raczej aktorką charakterystyczną. Kiedy na jednym z egzaminów recytowała z przejęciem jakiś bardzo tragiczny monolog, jej profesor, Aleksander Zelwerowicz krzyknął nagle: ” Zabierzcie tego krokodyla ze sceny, bo umrę ze śmiechu!” A następnie poradził Hance, że gdyby kiedykolwiek miała grać Ofelię, to niech od razu w pierwszym akcie pójdzie do zakonu, bo inaczej widzowie umrą ze śmiechu. Hanka Bielicka z pokorą zaakceptowała rolę aktorki komediowej, ale o poważniejszych rolach nigdy nie przestała marzyć. Świadczy o tym chociażby tabliczka, którą miała na drzwiach mieszkania – „Hanka Bielicka, artystka dramatu”.
Dziunia Pietrusińska
Hanka Bielicka występowała w wielu filmach i teatrach, ale widzowie najbardziej zapamiętali ją z roli Dziuni Pietrusińskiej. Tę postać stworzył Bogdan Brzeziński, dla audycji „Podwieczorek przy mikrofonie”, Dziunia miała być wiejsko – miejską paniusią. Bielicka jednak mówiła swoje monologi z takim zaangażowaniem, że słuchacze byli przekonani, że mówi je spontanicznie i że taka właśnie jest. W sobotnie wieczory ulice pustoszały, bo ludzie słuchali „Podwieczorku przy mikrofonie” i czekali na występ Dziuni. Z czasem postać przeniosła się do kabaretowych występów estradowych i telewizyjnych. Bielicka wychodziła na scenę w kolorowych sukniach, kapeluszach i rękawiczkach, a kiedy mówiła, wciąż musiała przerywać, by publiczność mogła się wyśmiać.
Miłość pod zdechłym Azorem
Jeszcze w szkole Urszulanek w Warszawie nauczycielki zabraniały wychodzić z chłopakami wszystkim dziewczętom, tylko nie Hance Bielickiej. To dlatego, że ona nigdy nie wychodziła z jednym, tylko zawsze z kilkoma. Praca zawodowa była dla niej bardzo ważna, co nie znaczy, że nie tęskniła do miłości. W wieku 25 lat wyszła za mąż za aktora, Jerzego Duszyńskiego. Mimo, że cała Warszawa, łącznie z Hanką wiedziała o jego licznych romansach, para wzięła rozwód dopiero po 12 latach. Sama Hanka mawiała, że to było „małżeństwo pod zdechłym Azorkiem”. Po tym życie uczuciowe aktorki nie wyglądało wcale lepiej – zakochała się w żonatym mężczyźnie, który najpierw się dla niej rozwiódł, a w końcu ją rzucił dla młodszej. To wstrząsnęło Hanką Bielicką do tego stopnia, że próbowała popełnić samobójstwo. Po tej na szczęście nieudanej próbie obiecała światu, że skończyła z mężczyznami – i słowa dotrzymała.
Hanka Bielicka – nie kapelusz uczynił z niej damę
Ile miała kapeluszy? Jak sama mawiała – więcej. niż lat. Nigdy się nie ruszała z domu bez nakrycia głowy, miała swoją modystkę, gorseciarkę i gosposię, a buty szyła sobie na wymiar. Wszystkich zawsze traktowała z należytym szacunkiem, nikogo nie lekceważyła, nie wyobrażała sobie wyjść z domu bez makijażu i odpowiedniego stroju. Ale nie to zdecydowało o tym, że była prawdziwą damą. Niewielu o tym wiedziało, ale regularnie wspomagała schroniska dla bezdomnych zwierząt czy domy dziecka. Co roku kupowała 1.5 litra pszenicy dla gołębi na jej podwórku, przy Śniadeckich 18. Robiła to po cichu, ale bardzo regularnie. I choć potrafiła zatracić się w zakupach, co stało się anegdotyczne, to nigdy nie zaniedbała swoich cichych podopiecznych.
ZOBACZ TEŻ: