Poznaj czołg M1A2 Abrams SEPv3 – pojazd, który wkrótce wzmocni Wojsko Polskie. Opisujemy wady i zalety tej niezwykłej maszyny bojowej.
Spis treści:
We wtorek 5 kwietnia Polska podpisze ze Stanami Zjednoczonymi umowę na dostawę 250 czołgów M1A2 Abrams SEPv3, razem z zestawami wsparcia, amunicją, pakietem logistycznym i szkoleniowym oraz symulatorami. Za słynne amerykańskie czołgi Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej zapłacą łącznie 6 mld dolarów, czyli równowartość ok. 25 mld złotych. Warto więc sprawdzić, co tak naprawdę kupujemy i czy rzeczywiście ten sprzęt bojowy sprawdzi się w polskich warunkach i czy zwiększy bezpieczeństwo naszego kraju.
M1 Abrams – pojedzie praktycznie na każdym paliwie
Amerykański czołg trzeciej generacji M1 Abrams został zaprojektowany przez koncern Chrysler Defense (obecnie General Dynamics Land Systems). Nazwano go na cześć gen. Creightona Abramsa – dowódcy operacji zbrojnych w Wietnamie w latach 1968-1972 oraz Szefa Sztabu armii USA w latach 1972-1974. Ideą projektu było stworzenie najpotężniejszego czołgu w historii. Załoga chroniona jest opracowanym przez Brytyjczyków kompozytowym pancerzem Chobham, na który składają się kombinacje metalowych płyt pancernych, bloków ceramicznych z odpowiednio umieszczonymi pustymi przestrzeniami. Jest to jeden z najlepszych pancerzy wykorzystywanych na polu walki, który w dużej mierze chroni również przed ręcznymi pociskami przeciwpancernymi.
To, co jeszcze odróżnia Abramsa od innych czołgów jest jego niezwykły napęd. W przeciwieństwie do innych tego typu pojazdów, napędzanych przeważnie silnikiem wysokoprężnym, tutaj energia wytwarzana jest przez turbinę gazową AGT1500 firmy Honeywell – taką samą jak te napędzające np. samoloty czy śmigłowce. Ta wytwarza moc 1500 koni mechanicznych i pozwala rozpędzić ważące nawet 72 tony stalowe monstrum nawet do 72 km/h. Czemu zdecydowano się na zainstalowanie turbiny w czołgu? Ze względu na korzystny stosunek mocy do masy oraz takie właściwości jak imponujące przyspieszenie oraz cichsza praca. Ponadto niezwykłą cechą tego silnika jest to, że może wykorzystywać praktycznie dowolne paliwo: zwykłą benzynę, diesel, czy paliwo lotnicze. Wadą tego rozwiązania jest jednak ogromny apetyt: czołg spala niecałe 4 litry paliwa na przejechanie… 1,5 kilometra! Nic więc dziwnego, że aby zapewnić mu w miarę znośny zasięg, trzeba było wyposażyć go w ogromne zbiorniki paliwa, mogące pomieścić 1850 litrów. W pełni zatankowany czołg jest w stanie przejechać około 426 kilometrów bez konieczności uzupełnienia paliwa.
Uzbrojenie
Podstawowym uzbrojeniem maszyny jest zaprojektowane przez niemiecki koncern zbrojeniowy Rheinmetall działo gładkolufowe M256 kaliber 120 mm, produkowane na licencji. Umożliwia ono niszczenie wrogich celów na dystansie ponad 2 km. Dobrze wyszkolona załoga jest w stanie oddawać nawet 9 strzałów na minutę. Wraz z maszynami do Polski trafią też trzy rodzaje amunicji bojowej: kumulacyjna-wielozadaniowa M830A1 MP-T, programowalna XM1147 i podkalibrowa KEW-A1.
Prawda czy mit: czy faktycznie Abrams jest (prawie) niezniszczalny?
Słynny autor technothrillerów, Tom Clancy, w swojej książce non-fiction „Kawaleria pancerna” opisuje pewien epizod z operacji Pustynna Burza w Iraku. Czołg M1A1 (czyli wcześniejsza wersja) ugrzązł w błocie i nie mógł się ruszyć. Pojazd został otoczony przez trzy czołgi T-72s armii irackiej, które zaczęły go ostrzeliwać. Pierwszy pocisk, wystrzelony z odległości około 1000 metrów, odbił się od pancerza a iracka maszyna została zniszczona przez amerykańską załogę. Drugi iracki czołg trafił z odległości około 700 metrów, jednak również ten pocisk się odbił a Amerykanie w odpowiedzi zniszczyli kolejną maszynę. Trzeci iracki pojazd trafił Amerykanów z bardzo bliskiej odległości ok. 400 metrów, jednak nawet wówczas pocisk nie przebił pancerza – pozostawił tylko wgłębienie a za chwilę trzeci iracki czołg przestał istnieć. Kiedy już nadeszły amerykańskie posiłki, okazało się, że Abramsa nie da się wydobyć z błota i zdecydowano o zniszczeniu maszyny. Pluton amerykańskich czołgów próbował tego dokonać, jednak bezskutecznie. Następnie zdetonowano pokładową amunicję, ale to też niewiele dało. Kiedy później ostatecznie wydobyto maszynę, okazało się, że wciąż jest ona sprawna.
Oczywiście jest to tylko przykład anegdotyczny (tym bardziej, że w kolejnych latach uszkodzone Abramsy były jednak niszczone przez swoich pobratymców), więc warto sięgnąć po dane. Wiadomo, że w trakcie operacji Pustynna Burza Amerykanie na 1848 maszyn stracili bezpowrotnie łącznie 23 czołgi, jednak żaden nie został zniszczony ogniem przeciwnika: 7 z nich przez pomyłkę zniszczyły siły własne (za pomocą pocisków Hellfire) a 2 zniszczyły własne załogi, by nie wpadły w ręce wroga. Pozostałe uszkodzone maszyny odniosły mniejsze uszkodzenia. Podczas inwazji na Irak w 2003 roku Amerykanie stracili już łącznie około 40 maszyn, jednak również ze względu na niemożność ich naprawy lub zostały one zniszczone przez siły własne.
M1A2 Abrams SEP v3
Nabywana przez Wojsko Polskie wersja SEP v3 jest najnowszą odmianą tej maszyny. Ta sama wersja zastępuje poprzednie w amerykańskim wojsku od 2020 roku. W porównaniu z wcześniejszymi modelami ten dysponuje między innymi większą odpornością, możliwościami bardziej skrytego działania i bardziej zaawansowaną elektroniką, a także ułatwieniami w dziedzinie logistyki, która zawsze była sporym wyzwaniem, jeśli chodzi o obsługę tego czołgu.
Czy Abramsy sprawdzą się w Polsce? [Wady i zalety tego wyboru]
Po ogłoszeniu, że amerykańskie czołgi staną się trzonem pancernych sił zbrojnych Polski, pojawiło się wiele głosów krytykujących ten wybór. Duże kontrowersje budziły wysoka cena, ogromne koszty eksploatacji i wyzwania logistyczne. Na różne wyzwania zwracał też uwagę między innymi były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Mirosław Różański. Przyjrzyjmy się tym problemom.
- Dużym wyzwaniem, które od razu się nasuwa, jest kwestia eksploatacji i serwisowania. Producent, General Dynamics Land Systems i jego podwykonawcy, mają wyłączne prawo do modernizacji i serwisowania tych czołgów. Oznacza to, że tylko on i wyznaczeni przezeń kooperanci mieliby prawo do tego rodzaju prac, więc polski przemysł nie będzie na tym korzystał. W dodatku Amerykanom trzeba będzie za to słono płacić. W praktyce nie ma szans na poważniejszą polonizację maszyny.
- Silnik. Jak już napisano wcześniej, jest to zupełnie inny napęd od tych stosowanych w pozostałych polskich pojazdach jak Leopardy czy czołgi T-72 i ich wersje rozwojowe. Nauka obsługi turbiny oraz jej serwisowanie – przynajmniej w pierwszych latach – będzie dużym wyzwaniem.
- Olbrzymia waga. W pełni załadowane uzbrojeniem i paliwem Abramsy ważą nawet 72 tony. Oznacza to, że nie będą w stanie przejechać przez dużą część mostów w Polsce, które nie są zaprojektowane, by wytrzymać takie obciążenie. A to oznacza, że mobilność tych pojazdów w naszych warunkach będzie znacznie ograniczona i między innymi z tego powodu mogą się stać łatwiejszym celem dla wrogiego lotnictwa.
- Obsługa. Wszelkich prac przy nowych czołgach trzeba będzie uczyć się od zera. W dodatku będzie to utrudnione ze względu na inny system miar. Dotąd w naszym wojsku królował system metryczny – w przypadku Abramsów stosuje się miary anglosaskie. Ponadto do istniejących już systemów obsługi innych czołgów dochodzi kolejny – zupełnie nowy. Oznacza to logistyczny koszmar.
- Koszty. W skrócie: będzie drogo. Sama cena zakupu – około 25 mld zł, w dodatku w trybie bezprzetargowym – praktycznie rozwala wszelkie wieloletnie plany rozwojowe reszty rodzajów sił zbrojnych w Polsce. Choć zyskamy nowoczesne siły pancerne, to na ich utrzymanie trzeba będzie zapewnić ogromne środki, najpewniej przez obcięcie finansowania innych programów zbrojeniowych. A to pociągnie za sobą możliwe osłabienie różnych ważnych komponentów polskich sił zbrojnych.
Jak widać, problemów z nowymi maszynami będzie mnóstwo, w dodatku pewnie takie, z których jeszcze nie zdajemy sobie w pełni sprawy. Po stronie zalet możemy jednak z pewnością zapisać to, że otrzymamy najnowocześniejszy sprzęt, przewyższający ten, którym dysponuje Rosja i będziemy mogli w przewidywalnym czasie sukcesywnie rezygnować z najstarszych pojazdów pancernych, jak choćby czołgi T-72. A w połączeniu z doskonałymi niemieckimi Leopardami, których nasza armia posiada łącznie 249 sztuk, ostatecznie będziemy dysponować łącznie prawie pół tysiącem nowoczesnych czołgów, co stanowić będzie liczącą się siłę w tej części Europy.
Sprawdź też: