Ptak, który miał zostać poddany eutanazji w Australii, ocaleje. Gołąb Joe nie zostanie uśpiony, bo jego znacznik był fałszywy.
Gołąb, który miał zostać uśpiony w Australii, po tym jak ponoć miał przelecieć Pacyfik, w piątek został oszczędzony. Okazało się, że znacznik, który miał na nodze i świadczył o tym, że ptak należy do amerykańskiej organizacji, był fałszywy.
Znacznik na nodze ptaka sugerował, że gołąb pokonał niewiarygodną odległość z Ameryki Północnej do Australii przez cały Pacyfik. To ponad 13 tysięcy kilometrów – wręcz niewyobrażalny dystans, nawet dla tak wytrawnego lotnika jak gołąb. Oznaczenie głosiło, że gołąb brał udział w wyścigu gołębi z Alabamy.
Surowa Australia
Australia ma bardzo surowe przepisy dotyczące kwarantanny, o czym przekonał się niejeden turysta, który zapomniał zadeklarować owoc lub kanapkę w swoim bagażu i musiał potem płacić słone kary. Szczególnie surowe przepisy obowiązują, jeśli chodzi o przewóz zwierząt na ten kontynent. Żywe zwierzęta, które według australijskich służb mogą stanowić zagrożenie dla rodzimych gatunków (bo np. mogą przenosić pasożyty lub drobnoustroje niewystępujące w Australii) często są poddawane uśpieniu. I taki los miał czekać nieszczęsnego gołębia.
Gołąb Joe będzie żył
Jednak internauci na Twitterze rozpoczęli kampanię mającą na celu uratowanie ptaka, którego nazwano imieniem Joe. Początkowo postulowano jego odesłanie do USA. Jednak o uratowaniu gołębia zdecydował głos Związku Amerykańskich Gołębi Wyścigowych (American Racing Pigeon Union). Związek ogłosił, że znacznik, który miał świadczyć o udziale ptaka w wyścigu w USA, jest fałszywy.
„Gołąb znaleziony w Australii ma podrobioną opaskę i nie może być uśpiony z powodu ochrony biologicznej, bo jego prawdziwym domem jest Australia” – napisał związek na Facebooku.
Do sprawy odniosły się najważniejsze osoby w państwie:
„Jeśli Joe znalazł się tu w sposób, który narusza ścisłe zasady naszej ochrony biologicznej, to ma pecha. Albo wróci do domu, albo poniesie konsekwencje” – powiedział w piątek nieugięty wicepremier Australii, Michael McCormack.
Na szczęście jeszcze tego samego dnia przyszedł komunikat z tamtejszego ministerstwa rolnictwa:
„Po przeprowadzeniu śledztwa departament doszedł do wniosku, że gołąb Joe najpewniej jest Australijczykiem. W związku z tym nie zostaną podjęte wobec niego żadne działania” – czytamy.
Nikt zwierząt nie przemyci – nawet celebryci
O tym, że Australijczycy bardzo poważnie podchodzą do ochrony biologicznej mogli się już przekonać chociażby Johnny Depp i jego ówczesna żona Amber Heard, którzy zostali w 2015 roku oskarżeni o nielegalne przywiezienie na teren tego kraju swoich yorkshire terrierów, Pistol i Boo. Psy na szczęście również wyszły z tego bez szwanku, po tym jak ich właściciele zgodzili się na nagranie filmu, w którym przeprosili za swoje zachowanie oraz zaapelowali o poszanowanie dla środowiska naturalnego Australii.
Obejrzyj przeprosiny Johnnego Deppa i Amber Heard za próbę przemytu psów: