Posłuchaj melodii, które wprawią cię w dobry nastrój. Prezentujemy 10 utworów instrumentalnych, które doskonale radzą sobie bez słów.
Spis treści:
- Tajfuny: „Stalowa Woda”
- Jean Michelle Jarre: „Oxygene”
- Marek Biliński: „Ucieczka z tropiku”
- Candy Dulfer i Dave Stuart: „Lily was here”
- Ryszard „Skiba” Skibiński i Kasa Chorych: „Boogie Dziadka Skiby”
- The Ventures: „Walk, Don’t Run”
- Daab: „Fryzjer na plaży”
- Santana: „Samba Pa Ti”
- Maanam: „Espana Forever”
- The Champs: „Tequila”
Poniżej prezentujemy nasze subiektywne zestawienie 10 fantastycznych utworów instrumentalnych – polskich i zagranicznych – które każdego wprawią w dobry nastrój.
Tajfuny: „Stalowa Woda”
Bigbitowe Tajfuny to prawdopodobnie najsłynniejszy polski zespół grający utwory instrumentalne. Stworzyło go w 1962 roku czterech muzyków: Zbigniew Antoszewski, Krzysztof Bańkowski, Mirosław Bednarski, i Bohdan Kendelewicz (początkowo w skład zespołu wchodził też wokalista Janusz Godlewski, jednak wkrótce grupa postawiła na muzykę instrumentalną). Tajfuny współpracowali z najwybitniejszymi polskimi artystami tamtych czasów jak między innymi zespołem Ali-Babki, Bohdanem Łazuką, Piotrem Szczepanikiem, Maciejem Kossowskim, Wojciechem Gąssowskim, Daną Lerską, Markiem Tarnowskim i Juliuszem Wystupem oraz Redakcją Muzyczną Polskiego Radia.
Jean Michelle Jarre: „Oxygene”
Jean-Michel Jarre w 1967 roku rzucił studia muzyczne, by pójść własną drogą artystyczną i rozpoczął na eksperymenty z muzyką syntezatorową. Początkowo miał ogromne problemy z przebiciem się z tą nowatorską formą muzyczną do szerszego audytorium z muzyką instrumentalną, pozbawioną wokalu. Płytę „Oxygène” odrzuciły wszystkie wytwórnie muzyczne i jak wspominał w wywiadzie dla „The Mail” artysta, w dobie ery disco i muzyki punk jego płyta „była jak UFO: bez wokalu, bez właściwych tytułów piosenek i żeby jeszcze tego było mało – była francuska”. Płytę „Oxygène” Jarre nagrał w swojej kuchni w paryskim mieszkaniu i najwyraźniej użył najlepszych składników: kiedy album ostatecznie się ukazał, stał się wielkim hitem. Artysta podkreśla, że stara się zaprzeczać stereotypowi tego gatunku jako muzyki „laboratoryjnej”, „sterylnej” i „zimnej”: chce, by te dźwięki brzmiały organicznie i ciepło. Swoją pracę porównuje do tworzenia dzieła malarskiego: „Jestem bardziej jak malarz, na przykład Jackson Pollock – mieszający kolor i światło oraz eksperymentujący z teksturami”.
Marek Biliński: „Ucieczka z tropiku”
To jeden z największych przebojów Marka Bilińskiego. Artysta był prekursorem polskiej muzyki elektronicznej, nazywany nawet „polskim Jean Michelem Jarrem”. Jak wspominał w rozmowie z twórcami „Muzeum polskiej piosenki”, miał to być utwór „wesoły, nie za długi”. Marek Biliński w utworze wykorzystał efekty specjalne – „dźwięki pozamuzyczne”, dając Polakom zupełnie nowe, nowoczesne brzmienie. Przygotowany przez pracowników telewizji w Szczecinie teledysk widzowie wybrali najlepszym klipem 1984 roku.
Candy Dulfer i Dave Stuart: „Lily was here”
Utwór nagrali wspólnie: Candy Dulfer – córka legendarnego holenderskiego saksofonisty Hansa Dulfera, która bez wątpienia odziedziczyła po nim wielki talent oraz Dave Stuart – połowa słynnego duetu Eurythmics. Melodia stanowi część ścieżki dźwiękowej do holenderskiego filmu o tym samym tytule. Jak wspominał Stewart, utwór nagrano na sam koniec sesji, gdy muzycy już praktycznie się spakowali: melodię nagrano w 10 minut a słynna solówka na saksofonie była czystą improwizacją Candy. Zmiksowanie utworu zajęło około 5 minut, więc całość powstała w kwadrans.
Ryszard „Skiba” Skibiński i Kasa Chorych: „Boogie Dziadka Skiby”
Ryszard „Skiba” Skibiński to prawdziwa legenda polskiego bluesa, kompozytor i wirtuoz harmonijki ustnej, współpracujący z największymi gwiazdami: między innymi Johnem Mayallem i Krystyną Jakubowicz. To właśnie o nim opowiada piosenka „Skazany na bluesa” zespołu Dżem. Utwór „Boogie Dziadka Skiby” to jeden z największych przebojów artysty – porywające boogie, którego nie da się słuchać na siedząco:
The Ventures: „Walk, Don’t Run”
Dwaj założyciele grupy, Bob Bogle i Don Wilson właśnie ten utwór wybrali na singiel promujący płytę o tym samym tytule, wydaną w 1960 roku. Stało się tak, ponieważ podczas koncertów publiczność bardzo często domagała się, by grali właśnie ten kawałek. Duży wpływ na sukces tego nagrania miał fakt, że lokalni DJ-e radiowi w Seattle używali utworu przed każdym serwisem informacyjnym.
Daab: „Fryzjer na plaży”
Jeśli coś ma się kojarzyć z pozytywnymi emocjami, to z pewnością muzyka reggae. A skoro tak, to w niniejszym zestawieniu nie mogło zabraknąć polskiej grupy Daab i jej słynnego utworu instrumentalnego z debiutanckiego albumu „Daab”. Ten nostalgiczny, wolniejszy kawałek pozwala wyobrazić odzyskać spokój i równowagę nawet w najbardziej zwariowanym czasie – wystarczy posłuchać tych kojących rytmów i od razy zdaje nam się, że leżymy na plaży, wsłuchując się w rytmiczny szum morskich fal:
Santana: „Samba Pa Ti”
Tytuł utworu można przetłumaczyć jako „Samba dla ciebie”. Jak powiedział Carlos Santana w wywiadzie dla magazynu „Mojo” w 2008 roku, był to pierwszy utwór, w którym mógł po raz pierwszy całkowicie wyrazić siebie. Jak wspominał, podczas nagrywania utworu nie myślał o niczym, tylko po prostu dał się porwać rytmowi i całkowicie poddał się temu, co szukało ujścia. Dlatego też jest to jeden z jego ulubionych utworów.
Maanam: „Espana Forever”
Coś dla osób o spokojniejszym usposobieniu – bardziej refleksyjny i nastrojowy utwór zespołu Maanam, którego autorem był Marek Jackowski. Ten magiczny, hipnotyzujący wręcz kawałek często pozwala słuchaczom zanurzyć się w nostalgii i przez chwilę przenieść się w wyobraźni w zupełnie inne miejsce:
The Champs: „Tequila”
Autorem kawałka jest saksofonista grupy, Danny Flores (występujący pod pseudonimem Chuck Rio). Stworzył go mimowolnie – starając się zapełnić przerwy między utworami kolegów podczas koncertów. Ponieważ uwielbiał tequilę, kiedy przyszło do wymyślenia nazwy utworu na stronę B płyty nie namyślał się zbyt długo. Utwór ten trafił na stronę B singla „Train to Nowhere”, wydanego w grudniu 1957 roku. Jednak radiowi DJ-e w swoich audycjach odwracali płytę i lansowali właśnie ten kawałek, w którym pada jedno, jedyne słowo: tytułowa tequila. W krótkim czasie nie było w USA imprezy, na której nie słuchano by tego rytmicznego utworu cały czas od nowa. Nic więc dziwnego, że „Tequila” w marcu 1958 roku stała się numerem 1 list przebojów i utrzymała się na szczycie przez 5 tygodni, przez co stała się jednym z największych hitów lat 50.
Chcesz poznać historie z życia gwiazd? Włącz Radio Pogoda codziennie o 22:00 i słuchaj wywiadów z największymi gwiazdami kina i muzyki!
Sprawdź też: