Kawał Kabaretu w Radiu Pogoda: skecz „Gospodarka u lekarza”

W Radiu Pogoda prezentujemy Państwu skecze i piosenki nagrywane podczas przedstawień kabaretu Tey w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Zenon Laskowik, Bohdan Smoleń, Janusz Rewiński i Krzysztof Jaślar w swoich popisowych numerach oraz utworach w aranżacjach Zbigniewa Górnego.
Nagrań dokonał Tadeusz Osipowicz, współpracownik Kabaretu Tey w tamtych czasach, a ich masteringiem zajęło się studio Blue Room Productions.

Rzeczywistość postanowiła ich jednak zaskoczyć. Ponieważ TEY® radził sobie na scenie perfekcyjnie, rozbili bank i byli absolutnie najbardziej rozchwytywanym wydarzeniem scenicznym Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, grono odbiorców ich artystycznych wynurzeń stawało się coraz szersze, a śmiali się z poważnej władzy ludowej – ta właśnie poczuła się w obowiązku, aby ukrócić swobodę.
Mieli trochę związane ręce. Cenzura i obecność Pawlaka nie wystarczała, żeby powstrzymać artystów przed wyśmiewaniem rzeczywistości, a zamknięcie – tak oficjalnie i wprost – kabaretu nie wchodziło w grę, byłoby bowiem kompromitacją władzy. Znaleziono więc na nich inny sposób. Jak sądzono – skuteczny. Miał powstrzymać jesienny start kolejnego programu.
Do Estrady zadzwonił telefon, partyjny jegomość w słuchawce rzekł: „(…) wiecie, rozumiecie towarzyszu… Jest taka sugestia, pojawiła się potrzeba… Trzeba zrobić remont.”. Góra uznała, że sala Teatru w Podwórzu wymaga generalnego odświeżenia. Prace mają rozpocząć się natychmiast, teatr ma być więc opróżniony, a TEY® ma się niezwłocznie wynieść.
Czy sala Teatru przy Masztalarskiej faktycznie wymagała remontu? Pewnie tak, dawna rzeźnia koni ze skrzypiącą sceną i ścianami, zdobionymi łuszczącą się farbą była średnio atrakcyjna. TEY® jednak wcale nie upominał się o lepsze warunki, widownia przychodziła ochoczo. Nikomu nic nie przeszkadzało. Dziwnym trafem akurat teraz – po spektakularnych sukcesach, tuż przed rozpoczęciem kolejnego sezonu z nowym scenariuszem – władze, choć funkcjonujące z dala od Poznania i raczej niezbyt do tej pory przejęte warunkami prezentacji wydarzeń kulturalnych, poczuły nieodparte potrzeby remontowe. Żeby była jasność, remont naturalnie wcale się nie zaczął.
Choć wszyscy zainteresowani mieli pełną świadomość, z czego wynika „konieczność” remontu, chcąc nie chcąc, musieli się z tym pogodzić. Nie zostało im nic innego, jak błyskawiczne znalezienie nowego miejsca na występy. Zenek rozpuszczał więc wici, chodził, jeździł, dzwonił, pytał i szukał. Okazało się, że w Poznaniu dostępnych i wolnych od ręki lokali jest nawet sporo.
Cicha wojna między TEY-em®, a władzą ludową trwała jednak – jak się okazało – w konspiracyjnych okopach. Każdy lokal, którego właściciel czy zarządca w pierwszej rozmowie witał Zenka z otwartymi ramionami, z uśmiechem oraz przychylnością, deklarując ochoczo chęć długiej i radosnej współpracy na zasadzie wynajmu, nagle, po kilku dniach oddzwaniał ze złymi wieściami. „Wiecie, jednak nie możemy… Nic z tego nie będzie, przykro mi”. Zenkowi też było przykro.
Partyjne macki śledziły każdy ich ruch, bacznie obserwując tych, którzy chcą udostępnić im scenę. Oficjele z prędkością światła reagowali na każdą próbę dogadania warunków, skutecznie ją blokując. Wydawało się, że sytuacja jest patowa. To znaczy, tak wydawało się Zenkowi, który czuł się zwyczajnie zniechęcony ilością zamykanych mu przed nosem drzwi. Z punktu widzenia władz, działo się dokładnie tak, jak miało się dziać. Sprytny plan jednak spalił na panewce. TEY® dał sobie radę.
Zmieniła się nieco obsada, przybyło kilkoro nowych artystów – Zenek przez cały czas właściwie myślał, kto i jak może wzbogacić program. Do sprawdzonego zespołu Zenona Laskowika, Janusza Rewińskiego, Olka Gołębiowskiego i Wojtka Michalskiego, dołączył więc Jacek Różański, Bożysława Kapica i Ola Jursza. Czasem Olę zastępowała inna strip-teaserka, która listkiem klonowym zasłaniała bliznę po cesarce.  Oprawę muzyczną natomiast, obok zespołu Zbyszka Górnego, uświetnił męski kwartet wokalny „Retrosi”, na zmianę z Andrzejem Ellmannem, śpiewającym piosenki z tekstami Janusza Rewińskiego. Zapowiadało się doskonale!
Pomysł na scenariusz w zasadzie sam wepchnął się w ręce! Po raz kolejny władza została wyśmiana w programie, którego konwencję sama sprowokowała. A ponieważ decyzje, czyny i rzucane TEY-owcom® pod nogi kłody ubodły ich mocno, wyprowadzając z równowagi i uderzając nie tylko w ego, ale tak po ludzku – do granic możliwości wpieniając, to i scenariusz nie szczędził sobie wycieczek w kierunku partii.
Tytuł w oczywisty sposób opowiadał o wymuszonej wyprowadzce do baraku na wygwizdowie i fikcyjnej konieczności remontu, kwitując równocześnie „pocałunkiem w… usta” wszystkie nagromadzone w tym okresie w ich głowach, burzliwe myśli. Przewodnim motywem piątego programu został remont i próba przejęcia władzy przez robotników.
W tej samej konwencji TEY-owcy® zaprojektowali również scenografię. W sali ustawiono prawdziwe rusztowanie, nie brakowało atrybutów murarskich, były unurzane w białej farbie taczki, a spektakl rozpoczynało dumne wkroczenie na scenę Zenka, niosącego Złotą Szpilę – będącą aluzją do uczciwie zdobytej przez nich nagrody, która tak mocno zakłuła rządzących w oczy.
Zaproszenia wybrano tym razem „po złości”. Za tą Masztalarską, za ten remont, za te zakazy i cholerne utrudnienia. Miały formę „wezwania na przesłuchanie” – jak w oryginale, wraz z „przyuczeniem” na rewersie. Bilety kosztowały już 100 złotych. I to wcale nie było mało. Mimo to jednak, rozchodziły się migiem. Ba, stała po nie kolejka, która psioczyła, kiedy bilety się kończyły.

Fragment książki   “Kabaret Tey® – Z tyłu sceny”.

Materiały: Archiwum Tadeusza Osipowicza

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi